sobota, 28 września 2013

Jak dobrze wyglądać na...................................zakupach.


Sobota godzina 10 czas cotygodniowych zakupów na pobliskim targu, w supermarkecie czy też w sklepie. Kto mieszka z rodzicami temu pewnie znajoma jest prośba typu "czy pójdziesz zrobić zakupy". Najczęściej pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie czyli podczas błogiego, wylegiwania się w łóżku. Wstajemy, kierujemy się w stronę  łazienki, doprowadzamy się do "ładu i składu" i...... wkładamy  "cokolwiek" co jest pod ręką.
I tu pojawia się problem jest nim włożenie tego "cokolwiek", przeważnie jest to najzwyklejszy dres, rozciągnięta bluzka, bluza - ubranie wygodne, ale nie wyglądającego dobrze. Niestety chodzenie do sklepu w "czym popadnie" dotyczy większej części naszego społeczeństwa.
A czy ktoś z Was zastanawiał się nad tym, że idąc do pobliskiego warzywniaka może spotkać kogoś znajomego może to być kolega lub koleżanka ze studiów, z podstawówki, ktoś z rodziny a co gorsza miłość swojego życia - "była lub przyszła" i co wtedy? Wtedy wpadamy w panikę, pojawia się uczucie zażenowania i myśl w głowie :" co ja mam na sobie". 
Myśl ta dotyczy także wypadków losowych, np. podczas wchodzenia na przejście potrąci Cię samochód (może zbyt drastycznie) niech będzie, że podczas stania w kolejce masz napad gorąca i mdlejesz. Po chwili przyjeżdża karetka i zabierają Cię do szpitala. Trafiasz na izbę przyjęć. Siedząc tam w tych swoich szarych, wygodnych dresach, myślisz tylko o tym jaką metodę ucieczki  ze szpitala zastosować.
Moi Kochani apeluję/nawołuję czy to sklep czy też kościół wyglądajmy na ulicy schludnie i CZYSTO. To warunek konieczny. Nie wiem doprawdy skąd w Polsce wzięła się moda na noszenie dresów lub rzeczy sportowych na co dzień (a może i wiem, obrazek hollywoodzkich gwiazd i gwiazdeczek ubranych w szare, welurowe coś podczas robienia zakupów nie jest mi obcy). Jak sama nazwa świadczy ubiór sportowy ma zastosowanie podczas ćwiczeń, na pewno nie jest nim wyjście po brokuł czy główkę kapusty. Chyba, że zakupy połączymy z bieganiem po schodach w tą i z powrotem wtedy mogę zrozumieć ów wybór.

PS. Pomysł na tą notkę powstał po przeczytaniu ksiązki "Lekcje Madame Chic". 

Saturday 10 am. is the time of the weekly shopping in the nearby market, the supermarket or also in the market. Who is living with parents  it most probably a request of "whether you will go to do the shopping"is very familiar. Most often occurs when you least expect example during blissful, lounging in bed.We get up, go to the bathroom, will lead to "rhyme and reason" and..... put "something"  is  close at hand.
And here we have a problem, it is putting it "anything", mainly it is the most normal tracksuit, stretched blouse, sweatshirt - comfortable clothes, but not looking good. Unfortunately walking to the shop dressed in "anything" is regarding the large portion of our society.
And if any of you thought about the fact that going to a nearby grocery store can meet somebody you know may be a colleague or friend from college, grade school, a family member or worse, the love of his life - " the past or the future" and then what? Then we are panicking, feeling the embarrassment and the thought are turning up at the head: "what I'm wearing".
This thought is regarding also accidents, e.g. while going a pedestrian crossing up a car will knock you down (ok maybe too drastically) You standing in a queue  in shop  and some point you have an assault of the heat and you are fainting. After a moment an ambulance is arriving and are taking you to hospital. You are coming  to casualty department. Sitting there in these your grey, comfortable track -suit, you are intending only about it what method of the absconding from the hospital to apply.
My Dears I am appeal/calling whether these are a shop or also a church let us look in the street neatly and cleany. It is a necessary condition. I don't know really where  did  in Poland beginning of the fashion for dressed  in  track -suits or different sports clothes usually stemmed (maybe I know, the pictures of Hollywood stars dressed in  the grey, velour track -suits is nothing special). How very name is providing the sports clothes we dressed  during  the sport exercises, the trip to shop to get broccoli or a head of cabbage certainly isn't. Unless we will connect the shopping with the running up the stairs then I can understand that choice.

PS. The idea for this note was made after reading the book " Lesson  from Madame Chic".


     

 





sweter/sweater- MOHITO, spódnica/skirt- all, skórzana torebka/leather bag - my mum's,
szpilki/heels- BATA.

niedziela, 22 września 2013

The end of summer.


Zastanawialiście się kiedyś skąd  pochodzi nazwa "lato". Lato to prasłowiańskie *lěto - najcieplejsza pora roku’. Znakiem ,że ta ciepła pora roku się kończy, jest babie lato. Mam nadzieję, że gdzieś któregoś pięknego słonecznego dnia ( gdy deszcz w końcu minie ) zobaczę cienką  pajęczą sieć podobną do niteczki, która delikatnie muśnie moją skórę.
Dzisiejsze zdjęcia to kolorowa i lekko szalona wariacja na temat lata.  Mojej stylizacji nie bierzecie za bardzo do siebie. Można rzec, że jest to podsumowanie moich szczęśliwych, pełnych barw i słońca chwil, spędzonych podczas letnich podróży i spotkań z przyjaciółmi.
Moi Drodzy oby do następnego LATA!

You thought at one time where from the name derived  the polish "lato" mean"summer". This  lato -summer  is pra Slav * lěto - the warmest season '. A sign that the warm season is over is the Indian summer.This year I couldn't see Indian summer, I hope that, somewhere  during beautiful, sunny day (when the rain in the end will pass) I will see the spider's web like  the thin which gently will stroke my skin.
Today's photographs it colourful and lightly  it's crazy variations on a summer. You aren't taking my style too much to yourselves. It is possible to say that ,this is suming up my happy moments, full of colours and the sun which I spent during the summer travels and meetings with my friends.
My Dears hopefully  to the next Summer!




 
 



dress- vintage, trampki/ sneakers - vintage, plażowy kosz- beach basket- sh, kapelusz/hat - własność fotografa, the ownership photographer.

Na zakończenie lata trochę muzyki :




sobota, 14 września 2013

70's

Gdybym mogła wybrać czas swoich narodzin, byłby to początek lat 70tych, kiedy to ruch hippiesowski rozszalał się na dobre. Moja szafa byłaby w całości wypełniona pięknymi sukienkami z motywem kwiatowym, szwedami, futrzatymi kamizelkami oraz dodatkami w postaci, np. wielkich okularów i kapeluszy. Dziś na blogu choć na trochę stałam się stuprocentową hippiską.
Pierwsze spodnie z szerokimi nogawkami znane już były w latach 20-tych i 30 tych XX wieku, za sprawą takich kobiet jak Gabriel Chanel czy Marleny Dietrich, które łączyły je z marynarkami w męskim stylu. Jednak szerokie spodnie stały się  znakiem rozpoznawczym dopiero 5 dekad później w latach 70tych. Moda na nie przyszła (jak wskazuje nazwa) ze Szwecji za sprawą zespołu Abba.
W tym czasie rozszerzane spodnie były popularne nie tylko wśród kobiet, mężczyźni nosili dzwony (spodnie rozszerzane od kolana w dół). 
Kobiety lat 70-tych wybierały  do nich przeważnie koturny lub drewniaki ( ja połączyłam je z sandałami na słupku), mężczyźni nosili je w połączeniu z butami na obcasie. Dzięki temu zabiegowi sylwetka zyskiwała kilka centymetrów.
Rozszerzane spodnie to strzał w dziesiątkę jeśli mamy kompleksy związane z szerokimi biodrami lub grubymi łydkami, bowiem szeroka nogawka maskuje to co nas nie cieszy i krępuje. Pamiętajmy jednak, że szwedy powinny mieć odpowiednią długość zarówno nogawki jak i pasa. Jeśli będą za krótkie i całe buty staną się widoczne, nasz strój nabierze dość komicznego wyglądu,  dodatkowo jeśli mamy szerokie biodra musimy zrezygnować z biodrówek na rzecz spodni z wysokim stanem.
Jako fanka sukienek (miłość do nich wpajano mi od dzieciństwa) muszę stwierdzić, że w tego typu spodniach czuję się bardzo dobrze i mogę śmiało je polecić każdej z Was. Czasem warto zamienić obcisłe rurki na rzecz spodni w których czujesz się bardzo kobieco.

If  I could choose the time of my birth, it would be a beginning of years 70's, when it is hippie raged for good. My wardrobe would be completely filled by beautiful dresses with the flower motive, szweda trousers, fur waistcoats and additions in the form, e.g. of large glasses and hats. Today on the blog  I became 100% hippie girl.
First pants with wide legs were already known in the 20's and 30's of the XX century, thanks to women like Gabriel Chanel and Marlene Dietrich, they combined them with jackets in men's style. However, szweda trousers  have become  the feather in the cap of  five decades later, in the 70s.
The fashion for that wide leg trousers become (how the name is pointing) from Sweden thanks to the Abba group.
At that time that trousers were popular not only amongst women, men wore flares (trousers widened from the knee into the bottom). 
Women of 70's chose mainly wedge heels or clogs to them (I combined them with sandals on the heel), men carried them in combination with shoes on the heel. Thanks to that for treatment the silhouette made a profit on a few tape measures.Widened trousers are a shot into the ten if we have connected complexes with broad hips or fat calves, because the wide trouser leg is masking what doesn't please and make us uncomfortable. Remember, that szweda trousers should have an appropriate length both legs and  thewaist. If they are too short and the entire shoes become visible, our dress will gain enough comical appearance and and if you have wider hips  we must give up to  hipsters  to the high waisted pants.
As the fan the dresses (love for them was being instilled for me since my childhood) I must state I am feeling very well in that trousers and I can boldly recommend them every of you. Sometimes it is worthwhile exchanging skinny trousers for trousers in which you are feeling very feminine.



 




fot. A. Dalidutko [link]

koszula/shirt- sh, szwedy/ szweda trousers- next (outlet), torebka/bag- vintage, buty/shoes- vintage, 
okulary/sunglasses- Carry


środa, 11 września 2013

Czasami noszę kalosze.



Kiedy 6 lat temu moja mama kupiła mi kalosze w różowe kwiatki nie byłam jej pomysłem zachwycona. Bo czy miło jest jadąc autobusem komunikacji miejskiej słyszeć: "jakie masz okropne gumofilce"- raczej nie. Jednak mama doskonale wiedziała, że moda ewoluuje, zmienia się, a trendy do Polski przychodzą z Europy Zachodniej z dużym opóźnieniem. 
Przez kolejne lata walczyłam z kaloszową dyskryminacją  z czasem przyzwyczajając się do niej. Dzięki Bogu, moda na wodoodporne obuwie w końcu trafiła do Polski. Zapanował kaloszowy szał. Z roku na rok pojawiają się nowe modele wodoodpornych butów, wzbogacone o kolejne wzory, kolory i kształty. W sklepach znajdziemy kalosze w kwiatki czy panterkę, klasyczne czarne stylizowane na oficerki, czy też krótkie z kokardkami (których jestem posiadaczką). Hitem zeszłej zimy były  te ocieplane jakże praktyczne podczas zimowej chlapy. Ostatnio zastanowiło mnie jak ów obuwie funkcjonuje w modzie męskiej? Czy ktoś z Was widział mężczyznę w kaloszach - wykluczając z tego grona wędkarzy czy też rolników? Przyznam szczerze, że ja nie. Dlatego dziś poruszę temat kalosza w modzie męskiej zaczynając od opisania jego historii.
Początki kalosza wywodzą się z  XIX- wiecznej Anglii, biorąc pod uwagę ilość deszczowych dni w tym kraju nie jest to przypadkiem (należy wspomnieć, że już w średniowieczu funkcjonowały buty tzw. gelatos, które miały za zadanie chronić nogi przed błotem i mokrą powierzchnią, jednak opis ich bardziej przypomina klasycznego drewniaka). Pierwszy kalosz był projektem księcia Wellington Arthura Wellesley'a, który polecił swojemu szewcowi wykonanie obuwia odpornego na wodę. Ten stworzył takie buty nie były one gumowe, wykonane zostały z nawoskowanej skóry cielęcej (proces wynalezienia gumy datuje się na 1839 r.). But ten łączył trzy bardzo ważne cechy: elegancję, wygodę i prostotę, dzięki temu zyskał popularność w męskich kręgach .
W 1852 r. nastąpił przełom Amerykanin Hiram Hutchinson wykupił od wynalazcy gumy Charlse'a Goodyear'a patent na jej wyrób. Guma miała stać się materiałem do produkcji wodoodpornego obuwia. Rynkiem zbytu dla obuwniczej nowości została Francja, w której 95 % ludności trudniła się w tym okresie rolnictwem. Plan Hutchinson'a odniósł sukces. Gumowe buty zastąpiły archaiczne drewniaki. 
W 1856 r. produkcję gumowego obuwia rozpoczyna druga firma the North British Rubber Company (dziś Hunter) mająca swoje oddziały w Edynburgu, Nowym Jorku i Londynie.
Okres I Wojny Światowej to czas wzrostu zapotrzebowania na buty "wellingtona". Idealnie sprawdzały się w trudnych warunkach polowych. W ciągu trwania wojny wyprodukowano 1,185,036 par kaloszy przeznaczonych dla brytyjskich żołnierzy. 
Kolejna wojna to kolejne zamówienia na tego rodzaju obuwie. Po II Wojnie Światowej rola kalosza ulega zmianie. Stają się idealnym obuwiem podczas deszczowej pogody.
W 1955 r. firma Hunter  wprowadza nowy model kaloszy w kolorze zielonym. Stały się one symbolem życia Wielkiej Brytanii. Dalsze losy wodoodpornych butów i firmy Hunter, są dość proste i jasne. Popularność tego obuwia i tej znanej marki widoczna jest gołym okiem. Hunter stał się znaną firmą na całym świecie, której znakiem rozpoznawczym są właśnie kalosze.
Jednak czy tylko kobiety są fankami tego typu obuwia? O ile widok kobiety w kaloszach nie jest czymś komicznym przynajmniej dla mnie o tyle mężczyzna w takim obuwiu nie wygląda zbyt dobrze.
Zaintrygowana tym tematem weszłam na stronę firmy HUNTER. Okazuje się, że istnieje na niej dział męski. Oprócz typowych czarnych czy też zielonych kaloszy znajdziemy tam także przepiękne skórzane, wodoodporne buty. Można je założyć i do pracy i na spacer. Dlatego jeśli, któryś z Panów ( wiem, że są tu tacy) planować będzie zakup takiego obuwia, musi pamiętać o jego przeznaczeniu. Bo co innego założyć gumowe obuwie do garnituru a co innego wodoodporne, skórzane kalosze.

When 6 years ago my mum bought  for me wellington boots in pink flowers I wasn't delighted with her idea.Because whether nicely is driving the bus of the public transport to hear: "what horrible rubber-soled felt boots you have" - rather not. However mum very well knew that the fashion was evolving, is changing, and trends  to Poland are coming from Western Europe with the long delay.For consecutive years I fought from gumboots discrimination but  with time I got used to her. Thanks to God, the fashion for the waterproof footwear came to Poland. Wellington boot frenzy controlled. Year by year models of it indeed of practical footwear are staying made rich by next patterns, colours and shapes. In In stores will find boots, with a flower or leopard prints, in classic style-  black boots or short with bows ( of which I am an owner) . The hit of last winter were boots with warming), how practical during the bad weather . Recently I wondered how this works shoes in men's fashion ? Have you ever seen the man in the rubber boots - excluding from the group of fishermen or farmers ? I'll be honest, I do not. So today I will raise the issue the  rubber boots in men's fashion starting from the description of it's history. The origins of rubber boots  derived from nineteenth - century England , in view of  number of rainy days in that country this is not the case ( should be noted that already  in the Middle Ages, funcioned shoes called gelatos, which were designed to protect the legs from mud and wet, however that description is more like a clog shoes). First wellingtons boots was a project of Arthur Wellesley Duke of Wellington, who instructed his shoemaker performance the waterproof footwear. This made ​​these shoes were not rubber  but they made ​​of calf leather (the process of the invention of rubber dates to 1839).                        The wellingtons combined three very important  features : elegance, comfort and simplicity. That has gained popularity in male circles. In 1852  the American Hiram Hutchinson bought from inventor rubber Charles Goodyear the  patent on the product rubber.  The rubber was to be material to produce waterproof footwear. France was suposed to be the outlet because  during this period 95 %  her population were engaged in agriculture. Hutchinson's plan was a success. The wellingtons have replaced the archaic clogs.
In 1856r. the second company is beginning the production of the rubber footwear the North British Rubber Company (today Hunter) having one's branches in Edinburgh, New York and London.The period of the First World War is a time of increased demand for wellingtons. These boots were ideal in difficult  during the field conditions. During the war produced for the British Army 1,185,036 pairs of  wellington boots. 
Another war is next orders of the that kind of footwear. After II World War the wellingtons boots changed the role. They are becoming a perfect footwear during the rainy weather.In 1955 the Hunter company introduced a new model of wellies in green colour. They have become a symbol of country life in the Great Britain. More distant fates of waterproof shoes and companies Hunter are quite straight and bright. The popularity of this footwear and this household name is visible with the naked eye. Hunter became a reputed firm worldwide, which exactly wellington boots are an identification for. However or only are women fans of the footwear of this type? In as much as the view of the woman in wellington boots isn't something comical at least for me the man in such a footwear doesn't look too well.Intrigued this topic  I visited the website HUNTER. It turns out that there is in the men's department . Apart from the usual black or green rubber boots I find beautiful leather, waterproof boots. They can be set up to work and to walk with dog. Therefore, if men (I know there are those here) will be buying this shoe, it must remember it's purpose. What else wear rubber boots to suit and another elegant, waterproof leather boots.





poniedziałek, 2 września 2013

Summertime Sadness

Felerny poniedziałek to podtytuł tego posta. 

Poniedziałek 2 września zaczął się dość ładnie, bo po 12 godzinach snu wszystko wydaje się piękniejsze, nawet pójście do pracy na 8 rano staje się bezproblemowe gdy spędza się w  łóżku  więcej  niż pół niedzieli.
Mimo dobrego samopoczucia przemierzając  na rowerze kolejne kilometry w kierunku pracy, w mojej głowie pojawiały się co chwile dziwne myśli  dotyczące tego czy rzeczywiście to będzie dobry dzień. 
Niestety, moja kobieca intuicja mylić się nie mogła. Najpierw przez 3 godziny walczyłam z antyramami, których skręcenie wymaga nie lada spokoju i opanowania, potem zmierzyłam się z wielką, ciężką teczką wypełnioną artystycznymi dziełami sztuki (widok mnie niosącej to ogromne coś, które wraz z każdym podmuchem wiatru podążało w przeciwną stronę niż ja, musiał być niezwykle komiczny).
Jednak, żeby nie było tak tragicznie, to w trakcie wykonywania swojego zadania zdążyłam nawet zauważyć,że zaczął się rok szkolny. A celebracja tego jakże ważnego święta odbywa się w "piwnych" ogródkach znajdujących się w centrum mojego miasta. Masa pięknych dziewczyn, ubranych w czarno - białe stroje czyt. czarne sukienki lub spódnice, wszystko w odpowiedniej długości "mini" i chłopców uwaga: prezentujących się całkiem nieźle w  marynarkach nie tylko czarnego koloru  to widok, który zapewne gościł dziś w każdym mieście w Polsce (Młodzi Panowie: wierzę w Wasz gust i to na tyle aby rzec, że w przyszłości z tego kwiatu, może wyrosnąć coś ciekawego).
Ale wracając do tematu związanego z moim uwielbieniem poniedziałków, gdy już uporałam się z pracami, z którymi każdy muzealnik ma do czynienia dość często (wliczam w to grono także ludzi pracujących w galeriach sztuki) znalazłam czas  na ubadźganie się czerwonym tuszem służącym do napełnienia pieczątki. Mimo to nawet ta czerwona maź na mojej bluzce nie zepsuła mi humoru. Pozbyłam się plamy dość szybko, wsiadłam na rower i ponownie wyruszyłam "w miasto" aby załatwić służbowe sprawy. 
Pech chciał, że dopadła mnie ulewa. Moje zamszowe buty i kurtka uległy samoistnej degradacji, (PAMIĘTAJCIE: Zamszowym rzeczom mówimy stanowcze NIE gdy za oknem jesień). Jadąc i moknąc pomyślałam, że kupno biletu miesięcznego lub zainwestowanie w stylową przeciwdeszczową pelerynkę, która spełniałaby funkcję rowerowego parasola nie było by wcale takim głupim pomysłem.
Gdy już przeistoczyłam się w zmokłą kurę i "dotelepałam się" do pracy, zamiast wziąć taksówkę, która zawiozła by mnie bez problemów do domu, stwierdziłam że "nic gorszego już mnie dziś nie spotka". Wzięłam z szafy parasol ( nie byle jaki bo firmowy) i wyruszyłam na przystanek autobusowy.  Niestety złośliwość rzeczy martwych polega na tym, że psują się wtedy kiedy nie trzeba, np. przy wsiadaniu do autobusu ulegają całkowitemu zniszczeniu i dodatkowo nie chcą się złożyć. Mój  firmowy parasol, właśnie tak okazał swoją wredną osobowość. Jadąc z na wpół złożonym "deszczochronem" w autobusie pełnym ludzi, wiedziałam, że dziś już mnie nic nie zaskoczy a nic w tym wypadku oznaczać będzie deszcz. Z gracją wysiadłam, kiedy przyszła odpowiednia pora, wyrzuciłam mojego połamanego towarzysza niedoli i skierowałam swe kroki w kierunku domu.
Teraz popijając herbatę z miodem i cytryną wiem, że cztery dni mojego zaległego urlopu spędzę na walczeniu z bólem gardła a  dzień  2 września jest idealnym wstępem do znienawidzonej przeze mnie jesieni.

The unlucky Monday - this is the subtitle that post.

Monday 2 September began quite nicely, after 12 hours of sleep, everything seems more beautiful even going to work at 8 in the morning becomes a hassle when you spend in bed more than half of Sunday. Despite the well-being, traversing the miles on the bike in the direction of work, in my mind there were at times strange thoughts as to whether in fact it would be a good day. Unfortunately my women's intuition could not be mistaken.
 At first for 3 hours I struggled with antiframe which turning requires not a counter of the peace and self-controls, then I stood up to the large, heavy file filled up with the artistic works of art ( view of me carrying a huge thing, which along with everyone followed a blast of wind the opposite way than I had to be unusually comical ). However so that it isn't so tragically, in the course of performing my task I managed even to notice it, that a school year began. And ceremony of it indeed the important is being undergone in "beer"gardens being in the centre of my city. Mass of beautiful girls dressed in black - white outfits read: black dresses or skirts all the appropriate length 'mini' and boys which presenting pretty good in jackets  not only in black (Young Men: I believe in your taste and it enough in order to say, that in the future from this flower, perhaps to grow something interesting).
 But back to the topic related to my adoration Mondays, when I already got works with which every museologist deals quite often done (I include in this group of the people who work in art galleries), I found the time for getting dirty with red ink being used to fill the stamp.
However, even the red gunk on my shirt I didn't spoil my humor. I got rid of  the stain  quite quickly and I got on the bike and I set off again "in town" to get business case. The bad luck was that the rain caught up me. My suede shoes and jacket were  completely degraded (REMEMBER:  we are saying resolute fo suede things not when behind the window is fall). Driving and soaked I decided to buy a monthly ticket on bus or invest in a stylish rain cape that is suited to the function of the bicycle umbrella hadn't been stupid idea. When I transitioned to a drenched chicken and getting to work, instead of taking a taxi and back to home without problems, I stated that "nothing worse can not meet me today" and I took the umbrella and set off to the bus stop. Unfortunately  the perversity of inanimate objects is consists in the fact that they are breaking when it isn't necessary. it corrupts when you do not have to e.g. at getting onto a bus they are undergoing total damage and additionally don't want to comprise. My corporate umbrella,  in this way just  showed his beastly personality. Coming out of the half- folded umbrella in a bus full of people, I knew that today has nothing surprises me and nothing in this case will mean rain. When the right time came I got off the bus with gracefully, I threw my broken companion misery and  I directed my steps towards  house.Now, I'm drinking the hot tea with honey and lemon and I know that my outstanding four days of vacations  I will be spending on fighting ona sore throat and the day on September 2 is the perfect introduction to the hated by me the fall.





   


 
make up :  Kamila Kostecka
fot. A. Dalidutko
 
sukienka/dress- ASOS, kapelusz/hat-H&M vinted.pl, szpilki/heels- ALDO, torebka/bag - Pull & Bear, pasek/belt - H&M.
#header-inner {text-align: center;}